Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

poniedziałek, 19 marca 2018

Ciągle coś zmieniam bo muszę

Nie wiem czy to normalne, czy bierze się to z nudów.
Uwielbiam coś zmieniać, nie tylko we własnym wyglądzie ale też w mieszkaniu. Czasami się śmieje że dzieci kładąc się spać i budząc się w nocy mogą natrafić na szafę bo..bo jeszcze wieczorem stała w drugim kącie pokoju.
Mam to szczęście że mój narzeczony posiada zdolności stolarskie i nie tylko.
Możemy zrobić sami dużo rzeczy do domu, zmodernizować stare lub zrobić coś zupełnie innego czego w sklepie normalnie nie kupię albo kosztują fortunę. Np lustro 3D, stolik, dodatkowe oświetlenie led.




Jeszcze 3 lata temu nie wiedzieliśmy że będziemy mieszkać tu gdzie obecnie.
Nasze plany miały być zupełnie inne.
Dziś jesteśmy blisko rodziców, przyjaciół na starych śmieciach.
Te "stare śmieci" wymagały jednak odświeżenia.
Stary dom po babci wymagał remontu a czasu było mało..bardzo mało bo zaledwie 6 miesięcy.
Nie zatrudniliśmy ekipy remontowej bo to by nas finansowo zjadło, a nie ukrywam że z finansami było kiepsko.
Na tyle ile mogłam zrobić w podwójnej ciąży tyle pomogłam. Nie czułam się źle,wręcz przeciwnie. Na samą myśl że mogę bawić się w kolory, wybierać meble, oświetlenie, podłogę i inne duperele do domu zapominałam że mam przed sobą dodatkowe 25 kg. Dziś mogę swobodnie sama wyremontować i zaprojektować pokój. Zawsze kawałek mnie był duszy artysty i budowlańca.  Nie lubię inspirować się internetem wolę własny pomysł chociaż nie zawsze jest on dobry. Dlatego co jakiś czas w porozumieniu z partnerem odnawiamy mieszkanie. Ostatnio była kuchnia i pokój dzieci. O ile kuchnia była przemyślana od początku tak pokój bliźniaków już nie. Zadanie nie było proste.
Było by proste gdyby nie bardzo ważna przeszkoda która do dziś nie daje nam spać.
Wilgoć-bo o niej mowa jest zmorą w naszym mieszkaniu od kiedy stare dziurawe podłogi i okna wymieniliśmy na nowe i szczelne.
Ta ilość wody która codziennie zbiera się na ścianach, oknach i podłodze może zapełnić niejeden garnek i całkowicie psuje nam dzień.
Zaczeliśmy od podstaw czyli sprawna wentylacja.Pomogła, owszem dopóki nie nadeszły mrozy a temperatura w mieszkaniu przekraczała 22 stopnie.
Rozszczelnienie okien, wietrzenie nie zdały egzaminu. Trudno będę codziennie przez okres zimowy latać ze szmatami i ścierać kałuże z podłogi. W sumie już się przyzwyczaiłam ale ile bym dała żeby tego więcej już nie robić. Szkoda też naszej pracy włożonej w remont, skoro farba odpada po tygodniu nie wspomnę o spuchniętych meblach i mokrym dywanie.
Wracając do tematu. Wymyśliłam lekką izolację ściany która jest też elementem dekoracyjnym.Ściany zostały odgrzybione kilkukrotnie i pomalowane.

Tapeta wodoszczelna, kasetony styropianowe to tyle co mogłam małym kosztem wymyślić. Będzie na jakiś czas bo poźniej znowu zmieni mi się koncepcja. Mam nadzieje że kolejna wentylacja i ocieplenie poddasza coś dadzą. Na razie jest dobrze, woda zbiera się tylko przy listwach przypodłogowych więc póki co tragedii nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz